Dla mnie od Nich* się wszystko zaczęło. Pierwsze wycieczki z Dziadkiem, rajdy pisze, własne wędrówki. Kontakt z ludźmi, których przyciągały sprawiły, że zaczęłam marzyć o przewodnictwie. Wyjście w Góry to nie tylko kontakt z przyrodą, czas spędzany na świeżym powietrzu, czy aktywność fizyczna. To przede wszystkim szczególny rodzaj kontaktu z czymś, co jest od nas większe. To sposób na doświadczenie siły własnego charakteru i ruszenie w podróż, która zmienia. Myślę, że oprócz tego nieokreślonego z czym człowiek styka się w Górach jest piękno i przestrzeń.
Ja, jako przewodnik staram się tak oprowadzać moje grupy, by nie przegapić tego doświadczenia, by kamień był czymś więcej, niż tylko kamieniem, szlak czymś więcej niż ścieżką pomiędzy punktami na mapie, a szczyt nie tylko miejscem zrobienia sobie zdjęcia w wstawieniem na portal społecznościowy. Wykorzystuję do tego wiedzę historyczną, przyrodniczą, przewodnicką i ważność na członków wycieczki.
Po co my tam właściwie idziemy? – to pytanie często pada wśród uczestników jeszcze przed wejściem na szlaki, zwłaszcza gry jest to zorganizowana grupa szkolna. Nie dziwię się im. Gdy ktoś ma naście lat i jeszcze nigdy nie był w Górach to ma prawo nie rozumieć, nie czuć tego żaru i dziwnej tęsknoty, gdy trzeba wracać w doliny. Gdy takie pytanie pada na początku wycieczki, jest to dla mnie znak, że moja rola, jako przewodnika jest szczególna. Muszę sprawić, by po powrocie ci, których oprowadziłam mieli takie poczucie, nawet jeśli nie będą tego umieli nazwać słowami, że już widzą po co.